Soundtrack:
Emeli Sande – Read all about it Part III
Dedykacja:
Dla wszystkich osób, którzy kogoś stracili.
Dobra...
Wzięłam sobie do serca Wasze wszystkie rady i z tym rozdziałem
zamierzam się naprawdę podciągnąć, gdyż według mnie jest on
naprawdę bogaty w opisy :). Muszę Wam powiedzieć, że tutaj
rozkręca się Nasza historia. Nie będzie to kolejna sielanka, od
razu mówię. Staram się, by wydarzenia w tym opowiadaniu były
jak najbardziej realistyczne i charakterystyczne dla dzisiejszej
młodzieży. Wprawdzie jeszcze mi daleko do zaznania przeżyć
18/19-latków, jednak jakimś cudem wiem, co przeżywacie. Mam
nadzieję, że tym rozdziałem sprawię, że będziecie chcieli ze
mną pozostać i śledzić dalsze poczynania Naszych bohaterów.
Tym razem nigdzie się nie spieszę ;).
Demi
Obudziła
się wyjątkowo późno. Ostatnimi czasy zdarzało się, że
była już na nogach około czwartej rano. Kładła się spać
późno w nocy, wstawała wcześnie. Nie brakowało jej snu.
Brakowało jej poczucia bezpieczeństwa. Sen był dla niej ucieczką,
a ona nigdy nie uciekała od problemów. Tym razem jednak nie
miała wyjścia, bo osoba, której ufała najbardziej w świecie
ją zawiodła.
Otworzyła
oczy, a do jej tęczówek doszły promienie porannego
słońca. Zamrugała parę razy, przyzwyczajając wzrok do blasku, a
potem wstała z łóżka. Przeciągnęła się i jak zwykle
stanęła przed lustrem. Obejrzała się dokładnie z każdej strony
aby mieć pewność, że nie przytyła, a następnie skierowała się
do łazienki.
Przemyła
twarz wodą, rozczesała włosy i uznała, że nie będzie dziś
zabrudzać sobie twarzy makijażem. Wolała siebie w ostrym, rockowym
make-upie, ale nie miała czasu go teraz robić.
Zarzuciła
na siebie pierwsze lepsze ciuchy i wyszła z pokoju. Zbiegła po
schodach, otwarła drzwi do kuchni, jednak zatrzymała się w progu.
Wbiła wzrok w rodzicielkę, która wyglądała obecnie gorzej,
niż kiedykolwiek wcześniej.
Jej
jasne włosy sterczały na wszystkie strony, sprawiając, że
niektórzy nazwaliby to szopą na głowie. Pod
oczami dało się dostrzec wory, makijaż prawdopodobnie spłynął
ze łzami, pozostawiając za sobą ciemny ślad na policzkach Lovato.
Między palcami kobiety wypalał się papieros, a sama Jessica
patrzyła gdzieś za okno.
-
Twojego ojca zwolnili z pracy. - powiedziała zachrypniętym głosem,
przełykając głośno ślinę. Demetria poruszyła się
niespokojnie. Zmarszczyła brwi obserwując, jak matka rozgniata
papierosa w popielniczce.
-
Dlaczego? - wykrztusiła, wchodząc do kuchni i siadając naprzeciwko
rodzicielki. Pierwszy raz od tamtego incydentu ich oczy się
spotkały, a duszę Demi zalało dziwne ciepło, jakby samo
spojrzenie Jessici wystarczyło, by znów być bezpieczną.
Kobieta westchnęła głęboko, przecierając oczy palcem wskazującym
i kciukiem. W kuchni zapanowała idealna cisza. Brązowowłosa
wpatrywała się tak w czubek jej głowy, aż w końcu wstała z
krzesła i zaparzyła wodę na herbatę.
- Demi... - usłyszała za
plecami, jednak się nie odwróciła. Stała tak zapatrzona w
kubek i myślała, czy kiedykolwiek dane jej będzie przeżyć jeden
dzień bez martwienia się o kolejny.
- Przepraszam cię za
wczoraj... Ja... Przez długi czas nie mogłam czuć się blisko
jakiegoś mężczyzny, wiesz, jak twój ojciec pracuje...
pracował. - naprostowała się i westchnęła cicho. - Nie mów
mu nic.
- Chcesz, żebym
siedziała cicho kiedy ty wbijasz mu nóż w plecy? - wrzuciła
torebkę herbaty do jednego kubka, a potem do drugiego. Zalała je
wodą, wciąż stojąc tyłem do matki.
- To już się nie powtórzy.
- szepnęła, patrząc na córkę.
- Mam nadzieję. - odparła,
biorąc jeden kubek i kierując się na piętro. Wiedziała, że
miała powody by się martwić, jednak duszę zalało jej dziwne
ciepło, jak wtedy w kuchni. W końcu jej ojciec był twardym
człowiekiem, wierzyła w niego i wiedziała, że prędzej czy
później wydostanie się z dołu.
Zatrzymała się na u
szczytu schodów.
Ale gdzie on teraz jest?
Zmrużyła brwi. Fakt, nie
widziała go od wczorajszego ranka, nawet nie miała pewności, czy
wrócił na noc. W końcu gdy powróciła z parku, nie
widziała go w domu, chyba, że spał.
Ruszyła dalej w stronę
swojego pokoju uważając, by nie wylać trunku. Pchnęła drzwi i
weszła do środka. Odłożyła herbatę na biurko, by za chwilę
przed nim usiąść.
Wbiła wzrok gdzieś
za okno zastanawiając się, co by zrobiła w takiej chwili Ariana.
Zawsze była rozsądna i umiała sobie poradzić w każdej sytuacji.
Pewnie kazałaby jej dowiedzieć się, gdzie jest tata, ale Demetria
nie miała w tej chwili siły na to, by wypytywać o to matkę. Nie
teraz, gdy była bliska jej wybaczenia.
Chwyciła w kubek, obejmując
go dłońmi. Wstała z krzesła i usiadła na skraju łóżka
po turecku. Upiła łyk, krzywiąc się lekko; herbata wciąż była
gorąca. Westchnęła cicho.
Podczas takich deszczowych
sobót brakowało jej bliskości kogoś, komu mogłaby
powierzyć wszystkie swoje sekrety. Tak, brakowało jej prawdziwej
miłości, której od dawna nie zaznała. Oczywiście, mogłaby
zadzwonić do Grande i powiedzieć jej o wszystkim, ale to nie to
samo, co wtulanie się w tors chłopaka.
Zaśmiała się cicho,
biorąc kolejnego łyka herbaty. Pierwszy raz jej w życie naprawdę
brakowało jej pewnej dłoni mężczyzny. W takich chwilach
zazdrościła Arianie takiego chłopaka, jakim był Justin. Spotykali
się od dwóch lat i wciąż się niesamowicie kochali. W sumie
Demetria marzyła o tym, by spotkać podobnego chłopaka do Justina
Biebera. Nieraz się widywali, kiedy wychodzili w trójkę do
kina czy na szejka.
Bieber był wyjątkowo
opiekuńczym i szczerym chłopakiem. Był zawsze przy Grande, więc
ta nie narzekała na brak męskiego towarzystwa. Pomagał jej z
każdym problemem, był na każde jej zawołanie. Był wręcz
chodzącym ideałem.
Skarciła siebie w duszy, za
myślenie o Bieberze. Nie mogła się w nim zauroczyć, był przecież
miłością jej najlepszej przyjaciółki.
Kolejny łyk herbaty i
kolejne skrzywienie spowodowane temperaturą napoju. Chwyciła
telefon i wykręciła numer Ariany. Nie musiała długo czekać, gdyż
po dwóch sygnałach usłyszała w aparacie głos przyjaciółki.
- Pożycz mi na chwilę
Justina, brakuje mi uczucia. - zażartowała Lovato, wstając z łóżka
i podchodząc do okna. Deszcz przestał padać, jednak pogoda wciąż
była okropna.
Usłyszała, jak Ariana
śmieje się po drugiej stronie telefonu, a potem mówi coś do
kogoś, kto najwidoczniej jej towarzyszył.
- Już do ciebie lecę! -
tutaj Lovato również się zaśmiała.
- Nie mówiłaś, że
on jest u ciebie! - krzyknęła brunetka, a potem usłyszała dziwny
huk, jakby coś z czegoś spadło. - co wy tam robicie?
- To nie my tylko Harry. -
odpowiedziała Grande, zaśmiewając się głośno.
- Harry? - Lovato wzięła
kolejnego łyka, odstawiając kubek na biurko. Powróciła na
łóżko, kładąc się na nim. - Wolicie spędzać czas z
jakimś Harrym, niż ze mną?
- Harry to kuzyn Justina,
przyszłam do niego akurat wtedy, kiedy on był. - wyjaśniła
Ariana, krzycząc coś do Biebera. Gdzieś w tle dało się usłyszeć
śmiechy i kolejny huk. Demi uderzyła się z otwartej dłoni w
czoło, a potem uśmiechnęła się lekko.
- Wpadaj jak chcesz. -
odezwał się Justin.
- Pogoda nie chce
współpracować. - powiedziała Demetria, podnosząc się do
pozycji siedzącej.
- Nie wiesz, co tracisz! -
krzyknął jeszcze, a potem się rozłączyli. Dziewczyna uśmiechnęła
się, wyobrażając sobie siebie w podobnej sytuacji; ona, jej
chłopak i kuzyn jej miłości zaśmiewają się do łez. No cóż,
w tym momencie nie dane jej było to odczuwać. Teraz miała siedzieć
sama w pokoju i pić za gorącą herbatę. Przynajmniej Ariana,
Justin i wspomniany Harry się doskonale się bawią.
Nick
Od zawsze był sam.
Nigdy nie miał prawdziwego
przyjaciela, a teraz zostawiła go jego własna matka. Ale zostawiła
go z winy ojca, więc nie obwiniał siebie. Nie miał za co.
Nigdy nie miał dziewczyny,
która naprawdę by go kochała. Wszystkie zostawiały go po
miesiącu spotykania się. Nigdy nie miał się komu zwierzać,
zawsze odczuwał najbardziej. Tyle razy zamykał się w swoim pokoju
z zza głośnym radiem, by nikt nie mógł usłyszeć, jak
krzyczy. Dla niego każdy dzień był walką, nie dlatego, że nikt
nie chciał go znać. Musiał walczyć z samym sobą od czasu, kiedy
jego brat popełnił samobójstwo.
Dwa lata temu Artur, jego
brat, zaczął mieć poważne problemy ze samym sobą. Obarczał się
wszystkim, zamknął się w sobie i coraz częściej przebywał w
samotności. Jedyną osobą, która wiedziała o co chodzi, był
Nicholas.
Wtedy Jonas nie podejrzewał,
że z dnia na dzień jego brat może popełnić taką decyzję.
Wierzył, że Artur sobie poradzi tak, czy inaczej. Jednak sobie nie
poradził i Nick obwiniał za to przede wszystkim siebie.
Od dnia, w którym
jego brat odebrał sobie życie, nie było minuty, żeby Nicholas o
nim nie myślał. Nigdy nie zaakceptował decyzji chłopaka i nigdy
po tym nie przestał się winić. Mógł go powstrzymać, ale
tego nie zrobił.
Po śmierci brata Jonas
zamknął się w sobie, pozostawiając swoje dawne życie daleko za
sobą. Tylko jednej osobie zdradził, jakie jego brat miał problemy.
Osobie, której ufał najbardziej.
Wstał z ławki na
cmentarzu, podchodząc do grobu brata i przykucając przy nim.
- To już dwa lata, kiedy
Ciebie nie ma. - szepnął do siebie, czyszcząc rękawem tabliczkę
z imieniem, nazwiskiem, datą urodzenia i śmierci. - Pomoglibyśmy
ci. - dodał jeszcze, wstając i kierując się ku wyjściu z
placyku.
Schował ręce do kieszeni,
czując, jak zimny wiatr smaga mu policzki. Pociągnął nosem,
otulając się szczelniej kurtką. Zamknął na chwilę oczy, nie
zwalniając kroku. Owszem, zdarzało mu się płakać na cmentarzu
tak, jak dzisiaj. Od tych łez zaczęło go szczypać oczy, więc
przymknął je. Wziął jeden głębszy oddech, a potem poczuł, jak
uderza w niego coś dużego. Całe jego ciało przeszedł
niewyobrażalny ból. Upadł na twardy grunt, a potem nie było
już nic.
Harry
- Erekcja. - powiedział,
śmiejąc się głośno. Ruda wybuchnęła gromkim śmiechem, myśląc
nad kolejnym słowem.
- Fikus. - odparła, patrząc
na swojego chłopaka. Ten uśmiechnął się lekko.
- Guziec. - powiedział i
znowu przyszła kolej na Stylesa.
- Co jest po G w alfabecie?
- zażartował, wstając z podłogi. - nie wiem jak wy, ale ja mam
dość tej jakże pasjonującej gry. Uśmiechnął się, a potem
poczuł, jak w jego kieszeni coś wibruje. Wyjął telefon, a gdy
zobaczył numer ojca Nicka, szczerze się zdziwił.
- Słucham? - zaczął z
uśmiechem na ustach, jednak szybko zmienił wyraz twarzy. Ojciec
jego najlepszego przyjaciela mówił coś roztrzęsionym
głosem, jednak nie dało się zrozumieć czegokolwiek.
- Ale... Ale co się stało?
Jak to Nick jest w szpitalu? - jego serce przyspieszyło, a on sam
wbił wzrok w zdziwionego Justina.
- Zaraz będę. - rozłączył
się, patrząc błagalnym wzrokiem na kuzyna. Ten tylko kiwnął
głową, a potem Harry wypadł z pokoju. Razem z Bieberem pognali do
samochodu, by jak najszybciej znaleźć się w szpitalu Św. Brutusa.
Gdy oboje znaleźli się w pojeździe, Kanadyjczyk przekręcił
kluczyki w stacyjce i oboje ruszyli.
Droga minęła im wyjątkowo
szybko i już po 10 minutach, Styles wpadł do szpitala. Znalazł
lekarza, a ten powiadomił go, że Nick doznał wstrząsu mózgu
i paru obrażeń, ale się wyliże. Harry odetchnął głęboko,
siadając na krześle w korytarzu.
- I jak? - usłyszał głos
kuzyna, który zaraz potem usiadł obok Harrego.
- Wyzdrowieje, ale teraz
śpi. - odparł, opierając głowę o ścianę. Kanadyjczyk kiwnął
głową, krzyżując ręce na piersi.
- Nick to silny chłopak, z
pewnością wszystko będzie okej. - pocieszył Hazzę, uśmiechając
się lekko.
- Wiem. - szepnął
kędzierzawy, przełykając głośno ślinę. Przymknął powieki
zdając sobie sprawę, jak bardzo boli go głowa. Wcześniej nie
zwracał na to uwagi, po prostu to ignorował. Dopiero teraz poczuł,
jak ból rozsadza mu czaszkę.
Dźwignął się z krzesła
i wyszedł ze szpitala, pod pretekstem zaczerpnięcia świeżego
powietrza. Usiadł na krawężniku, opierając głowę o dłoń.
Zaczął cicho łkać z tylko sobie znanego powodu. Może dlatego, że
nie był z Nickiem w rocznicę śmierci jego brata, kiedy on tak
bardzo potrzebował jego obecności. Może dlatego, że nie potrafił
w żaden sposób mu pomóc. Z jakiegoś powodu winił się
za wypadek Nicholasa tak, jak jego najlepszy przyjaciel winił się
za śmierć swojego brata.
Harry był jedyną osobą,
której Nick zwierzył się ze swoich problemów.
Wiedział, że Artur miał depresję i problemy, o których
wiedział tylko jego młodszy brat. Styles znał je wszystkie, ale
dopiero po śmierci Jonasa.
Znał go. Artur pomógł
mu wiele razy, więc przeżył jego śmierć podobnie jak Nicholas.
Starszy brat Nicka był
człowiekiem pomocnym i dobrym. Nie patrzył obojętnie na czyjąś
krzywdę, zawsze bronił młodszych. Dla Nicholasa taki brat był
skarbem, którego cholernie bał się stracić. Artur już nie
raz otarł się o wylądowanie w kiciu, czy śmierć. Gdy był
młodszy, spowodował pod wpływem alkoholu wypadek, w którym
zginęła cała rodzina. Ojciec, matka i 4-letni synek. Nie znał
ich, ale po ich śmierci często przychodził na ich groby. Podobno
przyrzekał, że naprawi to wszystko, jednak nie da się przywrócić
życia komuś, kto odszedł. Nikt nigdy nie zgłębił, jak Artur to
naprawił, jednak w pożegnalnym liście, jaki napisał, jest o tym
wzmianka.
Styles wziął haust
powietrza, widząc przed oczami sceny z Jonasem w roli głównej.
Uratował tak wiele osób,
a na koniec nie potrafił uratować samego siebie...
W tej chwili Harry nie był
nawet pewny, czy Nick kiedykolwiek dowiedział się, jak Artur
odpłacił za śmierć tamtej rodziny. Tak czy inaczej Artur był
człowiekiem, który zasługuje na pamięć. W końcu dopiął
swego. Wygrał wszystkie walki oprócz jednej. Oprócz
tej, którą każdy z nas musi odegrać. Oprócz walki z
samym sobą.
Boże, uwielbiam twojego bloga. Ten styl pisania, przemyślenia. Cudowny *--*
OdpowiedzUsuńCzytałam i czytałam, a tu nagle koniec o; Napisz czwórkę jak najszybciej bo nie wytrzymam, ddbakbaoaboakbdabdio *__* xx
Na samym początku podziękuję za to, iż powiadomiłaś mnie o kolejnym rozdziale. Ucieszył mnie fakt, że masz mnóstwo weny i potrafisz napisać kolejny rozdział, bo to oznacza tylko jedno: zero nudy w moim życiu.
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o treść to jest naprawdę bardzo dobra. Co prawda napotkałam kilka literówek, które są jedynie Twoim przeoczeniem, ale nie martw się, ja i tak nie zmieniam swojego zdania. Powyższa treść nadal mi się podoba. Jestem zachwycona i nie potrafię opisać szczęścia, jakie w tej chwili czuję. Poza tym muszę się przyznać do tego, że to już drugi post Twojego autorstwa, który wzruszył mnie do tego stopnia, że uroniłam łzy. Naprawdę nie wiem jak to robisz, ale czytając Twoje teksty, płaczę. Jestem bardzo wrażliwą osobą i strasznie przeżywam losy Twoich bohaterów. Nienawidzę, kiedy ludziom dzieje się coś złego, a w dzisiejszym rozdziale przeważają nieszczęścia. Z drugiej zaś strony mogłabym powiedzieć, że takie są dzisiejsze realia. Życie nie niesie jedynie osłody, ale często przekonujemy się o jego gorzkim smaku. Jak to napisał Adam Mickiewicz w części drugiej Dziadów: "Kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nigdy nie zazna słodyczy w niebie". Mam nadzieję, że wyżej wymieniona gorycz za jakiś czas przemieni się w słodycz nieba, o której jest mowa w cytacie A.M.
I to chyba wszystko, co chciałam powiedzieć na temat owego rozdziału. Naprawdę nie mogę się doczekać kolejnego postu. Świat przedstawiony staje się coraz bardziej interesujący. Czekam na rozwój wydarzeń. Czuję niedosyt i zżerającą mnie ciekawość, więc mam nadzieję, że zdołam wykazać się cierpliwością, hihi. [everything-pass.blogspot.com]
Pozdrawiam cieplutko!
KOCHANA. Bijesz wszelkie rekordy tragicznych wzmianek. PRZEZ.CIEBIE.SIĘ.ROZKLEJAM. Może następny rozdział nie będzie tak poważny? Przydałoby się trochę więcej humoru :D ze Stylesem w roli głównej! ;* KOCHAM
OdpowiedzUsuńDziękuję za powiadomienie o rozdziale, bo na pewno nie spodziewałam go tak szybko. No, ale w sumie dopiero zaczynasz, więc nie powinnam się dziwić. Co do rozdział: bardzo ładnie opisujesz uczucia. A dramatyzm w fabule tylko mnie nakręca. Oby tak dalej! @luvtommo x
OdpowiedzUsuń[http://i-love-you-boo-bear.blogspot.com]
omg, cudowny blog *__________________* kocham go!!!! ♥ @StrongForDemz
OdpowiedzUsuńzarąbistyyy. dodawaj następny bo nie wytrzymam długo ! :O <3
OdpowiedzUsuń@julsonn
nie no nie moge sie po prostu rozryczałam!! Cudoo dawaj nastepne bo jak nie to kopas w dupas xd http://imaginesone-direction.blogspot.com/ zapraszam
OdpowiedzUsuńDzięki za powiadomienie. Hmm, co by tu napisać.
OdpowiedzUsuńPiszesz solidnie i widać, że nad tym rozdziałem dużo więcej pracowałaś. To dobrze, bardzo dobrze i oby tak dalej. Akcja w opowiadaniu toczy się szybko, nie jestem do tego za bardzo przyzwyczajona. Ale każdy ma swój styl, prawda? Ja się pewnie z czasem oswoję, dlatego moim ględzeniem nie zaprzątaj sobie głowy. Byle byś nie traciła weny i chęci do pisania. Co do samych wydarzeń - brrrr, nie przepadam za Bieberem. O ile samego Jonasa i Demi znoszę, to nie wiem czy przy tym pierwszym wytrwam. No cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Mniejsza zresztą. Będę czekać z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam.
www.ostatni-oddech.blogspot.com
świetne, zapraszam do mnie: shadow-really-story.blogspot.com
OdpowiedzUsuńbd mega wdzięczna ♥
"Szopa na głowie" o poranku. No proszę, proszę. Nagle okazało się, że mamy z Demi coś wspólnego:D Prośba Jessici nie jest jakaś zaskakująca... Ale jednak bardzo ciężka dla Demi. To na pewno. Jest między młotem a kowadłem. Z jednej strony kocha tatę i nie chce go oszukiwać. Z drugiej strony tak samo mocno kocha mamę i ostatnią rzeczą na świecie, jaką by chciała byłoby to, by jej rodzice się rozwiedli. No i w końcu dla dobra sprawy postanowiła jednak sprawę zataić. Przyznam, że na początku nie polubiłam Jessici. Teraz jednak widze, że to co ona robi jest jedynie jej próbą poczucia się szczęśliwą i atrakcyjną. Jest tylko człowiekiem. Nic więcej. O! I nawet Bieber się pojawił:D Historia śmierci brata Nicka jest... strasznie smutna. Druzgocąca. I tak nagle przez jego śmierć oraz kłopoty jego rodziców został zostawiony sam sobie. To nie jest dobre dla nikogo. Niestety. Harry w tym opowiadaniu mnie wkurza:P Jakoś tak. Za to widać, że bardzo zależy mu na Nicku. Cóż może zdąże sie do niego jednak przekonać? Kto wie...
OdpowiedzUsuń