środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział 3

Soundtrack: Emeli Sande – Read all about it Part III
Dedykacja: Dla wszystkich osób, którzy kogoś stracili.
Dobra... Wzięłam sobie do serca Wasze wszystkie rady i z tym rozdziałem zamierzam się naprawdę podciągnąć, gdyż według mnie jest on naprawdę bogaty w opisy :). Muszę Wam powiedzieć,  że tutaj rozkręca się Nasza historia. Nie będzie to kolejna sielanka, od razu mówię. Staram się, by wydarzenia w tym opowiadaniu były jak najbardziej realistyczne i charakterystyczne dla dzisiejszej młodzieży. Wprawdzie jeszcze mi daleko do zaznania przeżyć 18/19-latków, jednak jakimś cudem wiem, co przeżywacie. Mam nadzieję, że tym rozdziałem sprawię, że będziecie chcieli ze mną pozostać i śledzić dalsze poczynania Naszych bohaterów. Tym razem nigdzie się nie spieszę ;).
 
Demi
Obudziła się wyjątkowo późno. Ostatnimi czasy zdarzało się, że była już na nogach około czwartej rano.  Kładła się spać późno w nocy, wstawała wcześnie. Nie brakowało jej snu. Brakowało jej poczucia bezpieczeństwa. Sen był dla niej ucieczką, a ona nigdy nie uciekała od problemów. Tym razem jednak nie miała wyjścia, bo osoba, której ufała najbardziej w świecie ją zawiodła. 
Otworzyła oczy,  a do jej tęczówek doszły promienie porannego słońca. Zamrugała parę razy, przyzwyczajając wzrok do blasku, a potem wstała z łóżka. Przeciągnęła się i jak zwykle stanęła przed lustrem. Obejrzała się dokładnie z każdej strony aby mieć pewność, że nie przytyła, a następnie skierowała się do łazienki.
Przemyła twarz wodą, rozczesała włosy i uznała, że nie będzie dziś zabrudzać sobie twarzy makijażem. Wolała siebie w ostrym, rockowym make-upie, ale nie miała czasu go teraz robić.  
Zarzuciła na siebie pierwsze lepsze ciuchy i wyszła z pokoju. Zbiegła po schodach, otwarła drzwi do kuchni, jednak zatrzymała się w progu. Wbiła wzrok w rodzicielkę, która wyglądała obecnie gorzej, niż kiedykolwiek wcześniej.
Jej jasne włosy sterczały na wszystkie strony, sprawiając, że niektórzy nazwaliby to szopą na głowie.  Pod oczami dało się dostrzec wory, makijaż prawdopodobnie spłynął ze łzami, pozostawiając za sobą ciemny ślad na policzkach Lovato. Między palcami kobiety wypalał się papieros, a sama Jessica patrzyła gdzieś za okno.
-  Twojego ojca zwolnili z pracy. - powiedziała zachrypniętym głosem, przełykając głośno ślinę. Demetria poruszyła się niespokojnie. Zmarszczyła brwi obserwując, jak matka rozgniata papierosa w popielniczce.
- Dlaczego? - wykrztusiła, wchodząc do kuchni i siadając naprzeciwko rodzicielki. Pierwszy raz od tamtego incydentu ich oczy się spotkały, a duszę Demi zalało dziwne ciepło, jakby samo spojrzenie Jessici wystarczyło, by znów być bezpieczną. Kobieta westchnęła głęboko, przecierając oczy palcem wskazującym i kciukiem. W kuchni zapanowała idealna cisza. Brązowowłosa wpatrywała się tak w czubek jej głowy, aż w końcu wstała z krzesła i zaparzyła wodę na herbatę. 
- Demi... - usłyszała za plecami, jednak się nie odwróciła. Stała tak zapatrzona w kubek i myślała, czy kiedykolwiek dane jej będzie przeżyć jeden dzień bez martwienia się o kolejny. 
- Przepraszam cię za wczoraj... Ja... Przez długi czas nie mogłam czuć się blisko jakiegoś mężczyzny, wiesz, jak twój ojciec pracuje... pracował. - naprostowała się i westchnęła cicho. -  Nie mów mu nic.
-  Chcesz, żebym siedziała cicho kiedy ty wbijasz mu nóż w plecy? - wrzuciła torebkę herbaty do jednego kubka, a potem do drugiego. Zalała je wodą, wciąż stojąc tyłem do matki. 
- To już się nie powtórzy. - szepnęła, patrząc na córkę. 
- Mam nadzieję. - odparła, biorąc jeden kubek i kierując się na piętro. Wiedziała, że miała powody by się martwić, jednak duszę zalało jej dziwne ciepło, jak wtedy w kuchni. W końcu jej ojciec był twardym człowiekiem, wierzyła w niego i wiedziała, że prędzej czy później wydostanie się z dołu. 
Zatrzymała się na u szczytu schodów.
Ale gdzie on teraz jest? 
Zmrużyła brwi. Fakt, nie widziała go od wczorajszego ranka, nawet nie miała pewności, czy wrócił na noc. W końcu gdy powróciła z parku, nie widziała go w domu, chyba, że spał. 
Ruszyła dalej w stronę swojego pokoju uważając, by nie wylać trunku. Pchnęła drzwi i weszła do środka. Odłożyła herbatę na biurko, by za chwilę przed nim usiąść.
 Wbiła wzrok gdzieś za okno zastanawiając się, co by zrobiła w takiej chwili Ariana. Zawsze była rozsądna i umiała sobie poradzić w każdej sytuacji. Pewnie kazałaby jej dowiedzieć się, gdzie jest tata, ale Demetria nie miała w tej chwili siły na to, by wypytywać o to matkę. Nie teraz, gdy była bliska jej wybaczenia.
Chwyciła w kubek, obejmując go dłońmi. Wstała z krzesła i usiadła na skraju łóżka po turecku. Upiła łyk, krzywiąc się lekko; herbata wciąż była gorąca. Westchnęła cicho. 
Podczas takich deszczowych sobót brakowało jej bliskości kogoś, komu mogłaby powierzyć wszystkie swoje sekrety. Tak, brakowało jej prawdziwej miłości, której od dawna nie zaznała. Oczywiście, mogłaby zadzwonić do Grande i powiedzieć jej o wszystkim, ale to nie to samo, co wtulanie się w tors chłopaka. 
Zaśmiała się cicho, biorąc kolejnego łyka herbaty. Pierwszy raz jej w życie naprawdę brakowało jej pewnej dłoni mężczyzny. W takich chwilach zazdrościła Arianie takiego chłopaka, jakim był Justin. Spotykali się od dwóch lat i wciąż się niesamowicie kochali. W sumie Demetria marzyła o tym, by spotkać podobnego chłopaka do Justina Biebera. Nieraz się widywali, kiedy wychodzili w trójkę do kina czy na szejka. 
Bieber był wyjątkowo opiekuńczym i szczerym chłopakiem. Był zawsze przy Grande, więc ta nie narzekała na brak męskiego towarzystwa. Pomagał jej z każdym problemem, był na każde jej zawołanie. Był wręcz chodzącym ideałem. 
Skarciła siebie w duszy, za myślenie o Bieberze. Nie mogła się w nim zauroczyć, był przecież miłością jej najlepszej przyjaciółki.
Kolejny łyk herbaty i kolejne skrzywienie spowodowane temperaturą napoju. Chwyciła telefon i wykręciła numer Ariany. Nie musiała długo czekać, gdyż po dwóch sygnałach usłyszała w aparacie głos przyjaciółki.
- Pożycz mi na chwilę Justina, brakuje mi uczucia. - zażartowała Lovato, wstając z łóżka i podchodząc do okna. Deszcz przestał padać, jednak pogoda wciąż była okropna.
Usłyszała, jak Ariana śmieje się po drugiej stronie telefonu, a potem mówi coś do kogoś, kto najwidoczniej jej towarzyszył.
- Już do ciebie lecę! - tutaj Lovato również się zaśmiała. 
- Nie mówiłaś, że on jest u ciebie! - krzyknęła brunetka, a potem usłyszała dziwny huk, jakby coś z czegoś spadło. - co wy tam robicie?
- To nie my tylko Harry. - odpowiedziała Grande, zaśmiewając się głośno.
- Harry? - Lovato wzięła kolejnego łyka, odstawiając kubek na biurko. Powróciła na łóżko, kładąc się na nim. - Wolicie spędzać czas z jakimś Harrym, niż ze mną?
- Harry to kuzyn Justina, przyszłam do niego akurat wtedy, kiedy on był. - wyjaśniła Ariana, krzycząc coś do Biebera. Gdzieś w tle dało się usłyszeć śmiechy i kolejny huk. Demi uderzyła się z otwartej dłoni w czoło, a potem uśmiechnęła się lekko.
- Wpadaj jak chcesz. - odezwał się Justin. 
- Pogoda nie chce współpracować. - powiedziała Demetria, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Nie wiesz, co tracisz! - krzyknął jeszcze, a potem się rozłączyli. Dziewczyna uśmiechnęła się, wyobrażając sobie siebie w podobnej sytuacji; ona, jej chłopak i kuzyn jej miłości zaśmiewają się do łez. No cóż, w tym momencie nie dane jej było to odczuwać. Teraz miała siedzieć sama w pokoju i pić za gorącą herbatę. Przynajmniej Ariana, Justin i wspomniany Harry się doskonale się bawią. 

Nick
Od zawsze był sam.
Nigdy nie miał prawdziwego przyjaciela, a teraz zostawiła go jego własna matka. Ale zostawiła go z winy ojca, więc nie obwiniał siebie. Nie miał za co. 
Nigdy nie miał dziewczyny, która naprawdę by go kochała. Wszystkie zostawiały go po miesiącu spotykania się. Nigdy nie miał się komu zwierzać, zawsze odczuwał najbardziej. Tyle razy zamykał się w swoim pokoju z zza głośnym radiem, by nikt nie mógł usłyszeć, jak krzyczy. Dla niego każdy dzień był walką, nie dlatego, że nikt nie chciał go znać. Musiał walczyć z samym sobą od czasu, kiedy jego brat popełnił samobójstwo.
Dwa lata temu Artur, jego brat, zaczął mieć poważne problemy ze samym sobą. Obarczał się wszystkim, zamknął się w sobie i coraz częściej przebywał w samotności. Jedyną osobą, która wiedziała o co chodzi, był Nicholas.
Wtedy Jonas nie podejrzewał, że z dnia na dzień jego brat może popełnić taką decyzję. Wierzył, że Artur sobie poradzi tak, czy inaczej. Jednak sobie nie poradził i Nick obwiniał za to przede wszystkim siebie.
Od dnia, w którym jego brat odebrał sobie życie, nie było minuty, żeby Nicholas o nim nie myślał. Nigdy nie zaakceptował decyzji chłopaka i nigdy po tym nie przestał się winić. Mógł go powstrzymać, ale tego nie zrobił. 
Po śmierci brata Jonas zamknął się w sobie, pozostawiając swoje dawne życie daleko za sobą. Tylko jednej osobie zdradził, jakie jego brat miał problemy. Osobie, której ufał najbardziej.
Wstał z ławki na cmentarzu, podchodząc do grobu brata i przykucając przy nim. 
- To już dwa lata, kiedy Ciebie nie ma. - szepnął do siebie, czyszcząc rękawem tabliczkę z imieniem, nazwiskiem, datą urodzenia i śmierci. - Pomoglibyśmy ci. - dodał jeszcze, wstając i kierując się ku wyjściu z placyku. 
Schował ręce do kieszeni, czując, jak zimny wiatr smaga mu policzki. Pociągnął nosem, otulając się szczelniej kurtką. Zamknął na chwilę oczy, nie zwalniając kroku. Owszem, zdarzało mu się płakać na cmentarzu tak, jak dzisiaj. Od tych łez zaczęło go szczypać oczy, więc przymknął je. Wziął jeden głębszy oddech, a potem poczuł, jak uderza w niego coś dużego. Całe jego ciało przeszedł niewyobrażalny ból. Upadł na twardy grunt, a potem nie było już nic.

Harry
- Erekcja. - powiedział, śmiejąc się głośno. Ruda wybuchnęła gromkim śmiechem, myśląc nad kolejnym słowem.
- Fikus. - odparła, patrząc na swojego chłopaka. Ten uśmiechnął się lekko.
- Guziec. - powiedział i znowu przyszła kolej na Stylesa.
- Co jest po G w alfabecie? - zażartował, wstając z podłogi. - nie wiem jak wy, ale ja mam dość tej jakże pasjonującej gry. Uśmiechnął się, a potem poczuł, jak w jego kieszeni coś wibruje. Wyjął telefon, a gdy zobaczył numer ojca Nicka, szczerze się zdziwił.
- Słucham? - zaczął z uśmiechem na ustach, jednak szybko zmienił wyraz twarzy. Ojciec jego najlepszego przyjaciela mówił coś roztrzęsionym głosem, jednak nie dało się zrozumieć czegokolwiek. 
- Ale... Ale co się stało? Jak to Nick jest w szpitalu? - jego serce przyspieszyło, a on sam wbił wzrok w zdziwionego Justina.
- Zaraz będę. - rozłączył się, patrząc błagalnym wzrokiem na kuzyna. Ten tylko kiwnął głową, a potem Harry wypadł z pokoju. Razem z Bieberem pognali do samochodu, by jak najszybciej znaleźć się w szpitalu Św. Brutusa. Gdy oboje znaleźli się w pojeździe, Kanadyjczyk przekręcił kluczyki w stacyjce i oboje ruszyli.
Droga minęła im wyjątkowo szybko i już po 10 minutach, Styles wpadł do szpitala. Znalazł lekarza, a ten powiadomił go, że Nick doznał wstrząsu mózgu i paru obrażeń, ale się wyliże. Harry odetchnął głęboko, siadając na krześle w korytarzu.
- I jak? - usłyszał głos kuzyna, który zaraz potem usiadł obok Harrego.
- Wyzdrowieje, ale teraz śpi. - odparł, opierając głowę o ścianę. Kanadyjczyk kiwnął głową, krzyżując ręce na piersi. 
- Nick to silny chłopak, z pewnością wszystko będzie okej. - pocieszył Hazzę, uśmiechając się lekko.
- Wiem. - szepnął kędzierzawy, przełykając głośno ślinę. Przymknął powieki zdając sobie sprawę, jak bardzo boli go głowa. Wcześniej nie zwracał na to uwagi, po prostu to ignorował. Dopiero teraz poczuł, jak ból rozsadza mu czaszkę. 
Dźwignął się z krzesła i wyszedł ze szpitala, pod pretekstem zaczerpnięcia świeżego powietrza. Usiadł na krawężniku, opierając głowę o dłoń. Zaczął cicho łkać z tylko sobie znanego powodu. Może dlatego, że nie był z Nickiem w rocznicę śmierci jego brata, kiedy on tak bardzo potrzebował jego obecności. Może dlatego, że nie potrafił w żaden sposób mu pomóc. Z jakiegoś powodu winił się za wypadek Nicholasa tak, jak jego najlepszy przyjaciel winił się za śmierć swojego brata.
Harry był jedyną osobą, której Nick zwierzył się ze swoich problemów. Wiedział, że Artur miał depresję i problemy, o których wiedział tylko jego młodszy brat. Styles znał je wszystkie, ale dopiero po śmierci Jonasa. 
Znał go. Artur pomógł mu wiele razy, więc przeżył jego śmierć podobnie jak Nicholas. 
Starszy brat Nicka był człowiekiem pomocnym i dobrym. Nie patrzył obojętnie na czyjąś krzywdę, zawsze bronił młodszych. Dla Nicholasa taki brat był skarbem, którego cholernie bał się stracić. Artur już nie raz otarł się o wylądowanie w kiciu, czy śmierć. Gdy był młodszy, spowodował pod wpływem alkoholu wypadek, w którym zginęła cała rodzina. Ojciec, matka i 4-letni synek. Nie znał ich, ale po ich śmierci często przychodził na ich groby. Podobno przyrzekał, że naprawi to wszystko, jednak nie da się przywrócić życia komuś, kto odszedł. Nikt nigdy nie zgłębił, jak Artur to naprawił, jednak w pożegnalnym liście, jaki napisał, jest o tym wzmianka. 
Styles wziął haust powietrza, widząc przed oczami sceny z Jonasem w roli głównej. 
Uratował tak wiele osób, a na koniec nie potrafił uratować samego siebie... 
W tej chwili Harry nie był nawet pewny, czy Nick kiedykolwiek dowiedział się, jak Artur odpłacił za śmierć tamtej rodziny. Tak czy inaczej Artur był człowiekiem, który zasługuje na pamięć. W końcu dopiął swego. Wygrał wszystkie walki oprócz jednej. Oprócz tej, którą każdy z nas musi odegrać. Oprócz walki z samym sobą.



10 komentarzy:

  1. Boże, uwielbiam twojego bloga. Ten styl pisania, przemyślenia. Cudowny *--*
    Czytałam i czytałam, a tu nagle koniec o; Napisz czwórkę jak najszybciej bo nie wytrzymam, ddbakbaoaboakbdabdio *__* xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Na samym początku podziękuję za to, iż powiadomiłaś mnie o kolejnym rozdziale. Ucieszył mnie fakt, że masz mnóstwo weny i potrafisz napisać kolejny rozdział, bo to oznacza tylko jedno: zero nudy w moim życiu.
    Jeśli zaś chodzi o treść to jest naprawdę bardzo dobra. Co prawda napotkałam kilka literówek, które są jedynie Twoim przeoczeniem, ale nie martw się, ja i tak nie zmieniam swojego zdania. Powyższa treść nadal mi się podoba. Jestem zachwycona i nie potrafię opisać szczęścia, jakie w tej chwili czuję. Poza tym muszę się przyznać do tego, że to już drugi post Twojego autorstwa, który wzruszył mnie do tego stopnia, że uroniłam łzy. Naprawdę nie wiem jak to robisz, ale czytając Twoje teksty, płaczę. Jestem bardzo wrażliwą osobą i strasznie przeżywam losy Twoich bohaterów. Nienawidzę, kiedy ludziom dzieje się coś złego, a w dzisiejszym rozdziale przeważają nieszczęścia. Z drugiej zaś strony mogłabym powiedzieć, że takie są dzisiejsze realia. Życie nie niesie jedynie osłody, ale często przekonujemy się o jego gorzkim smaku. Jak to napisał Adam Mickiewicz w części drugiej Dziadów: "Kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nigdy nie zazna słodyczy w niebie". Mam nadzieję, że wyżej wymieniona gorycz za jakiś czas przemieni się w słodycz nieba, o której jest mowa w cytacie A.M.
    I to chyba wszystko, co chciałam powiedzieć na temat owego rozdziału. Naprawdę nie mogę się doczekać kolejnego postu. Świat przedstawiony staje się coraz bardziej interesujący. Czekam na rozwój wydarzeń. Czuję niedosyt i zżerającą mnie ciekawość, więc mam nadzieję, że zdołam wykazać się cierpliwością, hihi. [everything-pass.blogspot.com]
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHANA. Bijesz wszelkie rekordy tragicznych wzmianek. PRZEZ.CIEBIE.SIĘ.ROZKLEJAM. Może następny rozdział nie będzie tak poważny? Przydałoby się trochę więcej humoru :D ze Stylesem w roli głównej! ;* KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za powiadomienie o rozdziale, bo na pewno nie spodziewałam go tak szybko. No, ale w sumie dopiero zaczynasz, więc nie powinnam się dziwić. Co do rozdział: bardzo ładnie opisujesz uczucia. A dramatyzm w fabule tylko mnie nakręca. Oby tak dalej! @luvtommo x

    [http://i-love-you-boo-bear.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. omg, cudowny blog *__________________* kocham go!!!! ♥ @StrongForDemz

    OdpowiedzUsuń
  6. zarąbistyyy. dodawaj następny bo nie wytrzymam długo ! :O <3

    @julsonn

    OdpowiedzUsuń
  7. nie no nie moge sie po prostu rozryczałam!! Cudoo dawaj nastepne bo jak nie to kopas w dupas xd http://imaginesone-direction.blogspot.com/ zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za powiadomienie. Hmm, co by tu napisać.
    Piszesz solidnie i widać, że nad tym rozdziałem dużo więcej pracowałaś. To dobrze, bardzo dobrze i oby tak dalej. Akcja w opowiadaniu toczy się szybko, nie jestem do tego za bardzo przyzwyczajona. Ale każdy ma swój styl, prawda? Ja się pewnie z czasem oswoję, dlatego moim ględzeniem nie zaprzątaj sobie głowy. Byle byś nie traciła weny i chęci do pisania. Co do samych wydarzeń - brrrr, nie przepadam za Bieberem. O ile samego Jonasa i Demi znoszę, to nie wiem czy przy tym pierwszym wytrwam. No cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Mniejsza zresztą. Będę czekać z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam.
    www.ostatni-oddech.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne, zapraszam do mnie: shadow-really-story.blogspot.com
    bd mega wdzięczna ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. "Szopa na głowie" o poranku. No proszę, proszę. Nagle okazało się, że mamy z Demi coś wspólnego:D Prośba Jessici nie jest jakaś zaskakująca... Ale jednak bardzo ciężka dla Demi. To na pewno. Jest między młotem a kowadłem. Z jednej strony kocha tatę i nie chce go oszukiwać. Z drugiej strony tak samo mocno kocha mamę i ostatnią rzeczą na świecie, jaką by chciała byłoby to, by jej rodzice się rozwiedli. No i w końcu dla dobra sprawy postanowiła jednak sprawę zataić. Przyznam, że na początku nie polubiłam Jessici. Teraz jednak widze, że to co ona robi jest jedynie jej próbą poczucia się szczęśliwą i atrakcyjną. Jest tylko człowiekiem. Nic więcej. O! I nawet Bieber się pojawił:D Historia śmierci brata Nicka jest... strasznie smutna. Druzgocąca. I tak nagle przez jego śmierć oraz kłopoty jego rodziców został zostawiony sam sobie. To nie jest dobre dla nikogo. Niestety. Harry w tym opowiadaniu mnie wkurza:P Jakoś tak. Za to widać, że bardzo zależy mu na Nicku. Cóż może zdąże sie do niego jednak przekonać? Kto wie...

    OdpowiedzUsuń