Dedykacja: Dla
pewnego osobnika płci męskiej, którego śmiem nazywać moją
sympatią.
Nick
Miniony
dzień w szkole należał do jednych z najszybszych. Dopiero
przekraczał próg o 7:45 rano, a już wychodził frontowymi drzwiami
do domu. Poprawił zwisającą z prawego ramienia torbę, a potem
rozglądnął się po placu przed szkołą. Zatrzymał się w pół
kroku widząc, jak na huśtawce siedzi dziewczyna w jego wieku z
prostymi, brązowymi włosami. Stał tak wpatrując się w nią przez
dłuższą chwilę, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nieznajoma
wyciągnęła telefon, napisała wiadomość tekstową, a potem jej
wzrok spoczął na Jonasie. Uśmiechnęła się nieśmiało, a on
uznał to za coś w rodzaju zaproszenia i podszedł do niej.
-
Cześć. - zaczął, odwzajemniając uśmiech.
-
No cześć. - odparła, patrząc w oczy loczka. - ładnie to tak mnie
ściągać wzrokiem?
Zaśmiała
się obserwując, jak na twarz Nicka wstępuje rumieniec. Zaraz potem
chłopak zajął drugą huśtawkę, uprzednio pozostawiając torbę
przy piaskownicy.
-
Jestem Nicholas. - przedstawił się, patrząc w stronę dziewczyny.
-
Demetria, skoro już mówimy nasze pełne imiona. - również na
niego spojrzała, a gdy ich oczy się spotkały, Lovato zaśmiała
się cicho.
-
Znowu to robisz! - krzyknęła, odwracając wzrok.
-
Co robię? - zdziwił się chłopak, wciąż się na nią patrząc.
-
Ściągasz mnie wzrokiem.
-
Już nie będę.
-
Mam nadzieję.
Uśmiechnęli
się. Nagle w kieszeni brązowowłosej coś zawibrowało, a gdy
wyjęła to z kieszeni, Nick dostrzegł telefon. Odebrała go,
porozmawiała przez chwilę, a gdy się rozłączyła, wstała z
huśtawki.
-
Muszę lecieć. Miło było Cię poznać, Nicholasie. Mam nadzieję,
że jeszcze się spotkamy. - powiedziała, a potem obdarzyła swojego
towarzysza najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było ją stać.
Odwzajemnił go, a potem również wstał z huśtawki. Zarzucił
torbę na ramię, stając zaraz obok niej.
-
Chętnie cię odprowadzę.
-
Mieszkam daleko...
-
Tym lepiej, spędzimy razem więcej czasu. - szturchnął ją lekko
łokciem, a ona odgarnęła grzywkę.
-
W takim razie dobra.
Harry
Wsiadł
na rower, a potem opuścił tereny szkolne. Z ciągłym uśmiechem na
ustach jechał uliczkami Londynu, mając przed oczami twarz Lloyd.
Pokręcił głową nie wierząc, że to on miał takie szczęście.
Wtedy w gabinecie doskonale wiedział, kim ona jest; ostra dziewczyna
pod przykrywką tej nieśmiałej. Uwielbiała imprezy, już nie raz
ją widywał w jakimś klubie po północy. On zaglądał do nich
tylko przelotnie. Nie znajdował ukojenia w alkoholu tak, jak inni.
Dla niego alkohol był czymś przeklętym. W dzieciństwie jego
ojciec praktycznie codziennie wracał do domu zapity i wyżywał się
na całej rodzinie. Któregoś dnia jego wujek, a brat ojca nie
wytrzymał i wdali się w bójkę. Od tamtej pory nie widział
swojego ojca i nigdy nie doszedł, co się z nim tak naprawdę stało.
Zimny
wiatr smagał jego policzki, a on jechał coraz szybciej.
Dotychczasowy uśmiech zastąpił obojętny wyraz. Wjechał na
chodnik, pedałując coraz wolniej.
Pierwszy
dom, drugi, trzeci.
Przy
czwartym skręcił na podjazd i zsiadł z dwukołowca. Oparł go o
drzwi do garażu, a potem wszedł do budynku.
-
Wróciłem! - krzyknął, ściągając buty i rozglądając się po
korytarzu. Nikt mu nie odpowiedział, jak to się codziennie
zdarzało. Wszedł do kuchni, a kiedy nie zastał w niej nikogo,
walnął się z otwartej dłoni w czoło.
-
Badania... - przypomniał sobie, siadając na krześle. Chwycił
pozostawioną na blacie butelkę pepsi, odkręcił zakrętkę i wziął
łyka.
Odkąd
u jego matki wykryto raka, postanowił nie pokazywać po sobie bólu.
W jakimś stopniu się na niego uodpornił, jednak wciąż cierpiał.
Po stracie ojca zamknął się w sobie, jednak dostał prawdziwą
pomoc od kuzyna. Justin od tamtego czasu był dla niego jak brat,
którego nigdy nie miał. Dzięki niemu wydostał się z dołu po
odejściu ojca, a teraz po chorobie matki. Bieber nauczył go, że
rak to nie wyrok, a Anne jest silną kobietą. Bo jest i zawsze nią
była.
Raka
wykryto w 2011 roku. Pierwszą osobą, która dowiedziała się o
chorobie była jej siostra, a mama Justina. Harry miał dowiedzieć
się o tym dopiero wtedy, kiedy będzie taka konieczność, jednak
Justin miał wyjątkowy talent do podsłuchiwania i usłyszał to i
tamto i powiadomił Styles'a. On i jego długie uszy.
-
Harold, jestem! - usłyszał krzyk rodzicielki, dochodzący gdzieś
od strony korytarza. Uśmiechnął się mimowolnie, zrywając się z
siedzenia. Zaraz po ucałowaniu ją w policzek, wziął od niej dwie
torby z zakupami i odniósł je do kuchni.
-
Jak badania? - zapytał, wyjmując z jednej siatki jabłko i
wgryzając się w nie.
-
Jak zawsze... - uśmiechnęła się dobrodusznie obserwując, jak syn
wpakowuje wszystkie rzeczy do lodówki, a potem odkłada siatki na
swoje zwykłe miejsce.
-
Jakieś szczegóły? - nalegał, siadając z powrotem na krzesło.
-
Później. - ucałowała go w czoło, a potem zajęła się
przygotowywaniem obiadu. Styles zeskoczył z krzesła,
chwytając po drodze telefon.Napisał krótką wiadomość do kuzyna,
a potem odrzucił go na kanapę. Chwilę po tym zajął miejsce obok
aparatu i włączył telewizor. Akurat puszczali maraton Punk'd. Od
zawsze uwielbiał ten serial, więc tego popołudnia nie miał
zamiaru robić niczego innego.
Demi
Pożegnała
się z Nickiem, a potem z uśmiechem na ustach weszła do domu.
Zamknęła drzwi, kierując się do kuchni. Wzięła z lodówki
jogurt, otworzyła go, wzięła łyżeczkę i zaczęła jeść.
Zdziwiła ją panująca w całym domu cisza. Mama już dawno powinna
wrócić z pracy, a ona każdego popołudnia krzątała się po domu,
a robiła to dość hałaśliwie. Teraz natomiast było cicho jak
makiem zasiał.
Zdziwiona
skierowała się po schodach do pokoju rodzicielki by upewnić się,
że wróciła po ośmiu godzinach pracy. Drzwi do jej pokoju nie były
zamknięte na klucz, więc bez problemu je otworzyła.
Jogurt
wypadł jej z ręki, a w jej oczach nagromadziły się łzy.
-
Jak mogłaś... - zaczęła, zanim kobieta zdążyła cokolwiek
powiedzieć. Jej nagi towarzysz nakrył się kołdrą, a potem wypadł
z łóżka. Sama Jessica nałożyła na siebie koszulę nocną,
patrząc błagalnym wzrokiem na córkę.
-
Demi... - zaczęła zakłopotana, jednak Demetria wybiegła z domu.
Cała
zapłakana popędziła uliczkami Londynu w jej ulubione miejsce.
Zatrzymała się dopiero w parku, siadając na ławce. To popołudnie
nie należało do najcieplejszych, wręcz było niesamowicie zimno,
ale nie przejmowała się tym.
Widok
jej własnej matki z obcym mężczyzną rozwalał ją od środka. Nie
była w stanie pogodzić się z tym, że jej rodzicielka przespała
się z innym facetem. Przecież tata był idealny, co jej w nim
przeszkadzało? Przynajmniej z perspektywy Demetrii, jej ojciec był
wspaniałym człowiekiem. Wciąż nie rozumiała, jak Jessica mogła
zadać taki cios swojej rodzonej córce i własnemu mężowi. Ona
była dla nich wszystkim i vice versa.
Skuliła
się na ławce, ocierając wciąż cieknące łzy. Otarła je jednym
ruchem dłoni zastanawiając się, jak potwornie musi teraz wyglądać.
W końcu zawsze nosiła ostry makijaż, który z pewnością spłynął
już ze łzami. Nie zwracała jednak najmniejszej uwagi na zdziwione
miny przechodniów, gdy ona tak skulona na ławce w parku wylewała
swoje smutki. W jej głowie tłukło się jedno zdanie.
Ona
go zdradziła.
Nie
wyobrażała sobie zdradzić osoby, którą szczerze kochała. Nawet,
jeśli ta osoba widywana była tylko późno w nocy i wcześnie rano.
Tata i jego głupia praca, przez którą nie miał dla nich czasu.
-
Demi?! - usłyszała krzyk i skierowała wzrok w tamtą stronę.
Poczuła ciepło w głębi duszy, kiedy ujrzała swoją dobrą
przyjaciółkę.
-
Ariana... - zaczęła, jednak dziewczyna ściągnęła już z siebie
ubranie wierzchnie i nałożyła je na zmarznięte ramiona Lovato.
-
Co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona, przytulając do siebie
Demetrię. Ta wtuliła się w Grande, przełykając łzy.
-
Uciekłam, ale nie chcę o tym gadać. - odpowiedziała cicho,
obejmując Arianę.
-
Nie nalegam. - poczuła, jak Grande ucałowała ją w czoło. -
Chcesz wrócić do domu?
-
Może potem.
-
Chcesz tu zostać?
-
Zdecydowanie.
Nick
- Nicholas, czy to ty? - usłyszał
krzyk ojca dochodzący gdzieś z piętra.
- Nie, to jakiś włamywacz który
dziwnym trafem ma nasze klucze. - odkrzyknął, ściągając buty.
Zamknął drzwi frontowe, przez które wpadało zimne powietrze i
skierował się w stronę miejsca, w którym aktualnie przebywał
Jerry.
- Tato, co ty wyrabiasz? - zaczął, gdy
ujrzał ojca stojącego na dość wysokiej drabinie i majstrującego
coś przy lampie.
- Wykręcam lampę, nie widać? - odrzekł
z poważną miną.
- Po co? - Nick oparł się o framugę
drzwi, czekając na wyjaśnienie.
- Bo mi się nudziło. - zażartował
ojciec, schodząc z drabiny. - tak na poważnie, to wymieniałem
żarówkę, bo się przepaliła. - uśmiechnął się dobrodusznie,
wymijając syna i schodząc po schodach na parter.
- Gdzie mama? - Jonas zszedł za ojcem,
rozglądając się w poszukiwaniu rodzicielki.
- U ciotki, powinna niedługo wrócić...
Chwila. - okręcił się parę razy wokół własnej osi, a potem z
uśmiechem na ustach otwarł piekarnik. Wyjął z niego pieczeń,
stawiając ją przed Nickiem.
- My mamy to we dwójkę zjeść? -
uniósł brwi chłopak, wskazując palcem na jedzenie.
- Pewnie. - odrzekł rozpromieniony
Jerry, ściągając z ręki rękawicę kuchenną. Nastroił dwie
porcję, podczas gdy Nicholas zajął miejsce przy stole. Chwycił w
ręce sztućce, zabierając się do jedzenia kolacji.
- Tato? - zaczął, wbijając wzrok w
porcję na talerzu.
- Tak?
- Czy między tobą a mamą wszystko w
porządku? - spojrzał w oczy ojca i dostrzegł w nich zaskoczenie i
coś, czego nie dał rady określić.
- Ja... Jasne, czemu by się miało coś
dziać? - na twarzy Jerrego pojawił się wymuszony uśmiech.
- Bo od dobrego tygodnia mama siedzi u
ciotki. Codziennie mówisz, że niedługo wróci, a wciąż jej nie
ma. Co się dzieje?
Ojciec odstawił sztućce na stół,
zakrywając oczy palcem wskazującym i kciukiem. Przez długi czas
uciekał od odpowiedzi, aż w końcu odparł cicho.
- Spieprzyłem sprawę. - zaczął,
przecierając zmęczone już oczy
- W jakim sensie?
- W takim, że twoja matka nie chce mnie
znać. - spojrzał gdzieś za okno, podczas gdy Nick wciąż go
obserwował. - Chcieliśmy ci powiedzieć, ale jeszcze nie teraz...
- O czym? - naciskał Nicholas. Musiał
się dowiedzieć wszystkiego, za dużo już przed nim ukrywali.
- Rozwodzimy się.
Demi
Weszła po cichu do domu modląc się w
duchu, by matka już spała w swoim łóżku. Sama.
Dochodziła godzina 22, oczy lepiły jej
się niemiłosiernie, więc tylko ściągnęła buty z nóg,
układając je byle jak na półce i na palcach weszła na piętro.
Otworzyła drzwi do swojego pokoju, nasłuchując.
Cisza.
Cisza w całym domu.
- I dobrze... - powiedziała do siebie,
wchodząc do pomieszczenia.
Jak zwykle zamknęła drzwi na klucz i
rozebrała się do bielizny. Zatrzymała się przed lustrem, jednak
gdy spojrzała sobie w twarz, nie ukrywała rozbawienia; wyglądała
jak postać z horroru, gdy jej makijaż spłynął wraz ze łzami.
Uznała, że lepiej będzie, kiedy zmyje go teraz, niżby poplamić
całą poduszkę mascarą.
Weszła do łazienki, nałożyła na
wacik toniku do demakijażu i zaczęła go powoli zmywać. Po
skończonej robocie jeszcze bardziej chciało jej się spać; tak na
nią działał jakikolwiek tonik, którym musiała przemywać oczy.
Niewiele myśląc powróciła do pokoju i rzuciła się na łóżko.
Nie minęło 10 minut, jak oddała się objęciom Morfeusza.
***
W tym rozdziale chciałam Was zapoznać z
codziennymi problemami, z jakimi będą musieli się zmagać główni
bohaterowie. Chciałam, żebyście ich lepiej poznali i z pewnością
lepiej zrozumieli ich decyzje, które będą musieli podejmować w
przyszłości. Wiecie już kim jest każdy z bohaterów :). Myślę,
że rozdział jest udany, ale to Wam pozostawiam opinię :*
Wiesz, że uważam, że piszesz świetnie? ;* Kocham, kocham, kocham. Naprawdę myślę, że będziesz w przyszłości kimś (czyt. pisarzem chyba, że wybierzesz coś innego ;P)
OdpowiedzUsuńWeź, bo się zarumienię, hahah :D. Nie no, ja tak nie uważam, ale cieszę się, że Ci się podoba ♥
UsuńTo jest piękne <3 ciekawe jak wb poradzom. Czekam na next :*
OdpowiedzUsuń@julsonn
Wprawdzie trochę brakuje mi opisów, ale poza tym jest świetnie. Nienawidziłam Jonasów, jak i tej całej Lovato, ale chyba trochę mnie do nich przekonałaś. Mało mi tu Harrego, niestety, ale co tam. Mam nadzieję, że rozwiniesz jego wątek w następnym rozdziale. Wydaje mi się, iż trochę za bardzo ci się spieszy. Chodzi mi o to, że gdy piszesz, to na szybko. Nie zastanawiasz się nad tym, czy coś mogłoby brzmieć lepiej, by zrobić bogatsze opisy bohaterów lub np. pomieszczeń w domach. A wszyscy to na prawdę sobie cenią, szczególnie w opowiadaniach z kategorii "gwiazdorskich". Kilka błędów czy tam powtórzeń wyłapałam, ale w końcu kto ich nie robi. Weny życzę, czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńNa początek może napiszę, że bardzo się ucieszyłam, iż opublikowałaś kolejny rozdział. Nie musiałam długo czekać i w dość krótkim czasie zaspokoiłam swoją ciekawość. Jeśli zaś chodzi o rozdział to w połowie musiałam przerwać czytanie. Nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Losy Twoich bohaterów strasznie chwyciły mnie za serce. Na dodatek słuchałam piosenki swojego ulubionego zespołu, która bardzo wpasowała mi się w tekst i również przyczyniła się do potoku mych łez. Kiedy już udało mi się uspokoić, wzięłam się za dokańczanie postu. Muszę przyznać, że bardzo mi się spodobał. W zasadzie przedstawiasz nam historię, które według mnie coraz częściej pojawiają się w dzisiejszych czasach. Także Twoje opowiadanie jest jak najbardziej na czasie... Trochę żałuję, że rozdział wyszedł taki nieco krótki. Przyznam, że poczytałabym sobie jeszcze. Zaliczam się do grona osób, która uwielbia opisy. Zresztą można to zauważyć po postach, jakie tworzę. Dialogi są u mnie rzadkością. Może to dlatego, że mam wrażenie, iż nie są wystarczająco dobre, by mogły pojawiać się częściej. A co do Ciebie, to nie martw się, brak większych opisów nie wpływa na jakość mojej oceny. Nadal jestem zadowolona zarówno z tego rozdziału, jak i z całej fabuły. Jesteś naprawdę utalentowaną osobą. Widzę przed Tobą świetlaną przyszłość. I tym oto miłym akcentem zakończę swój komentarz. [everything-pass.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
PS. Czekam na następny rozdział. Czuję niedosyt, hihi. :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc jestem zachwycona. Twoje słowa idealnie oddają naturę i moje wyobrażenia na temat bohaterów. Piszesz tak delikatnie, z klasą. Naprawdę dobra robota, będę tutaj częściej wpadać, zdecydowanie!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, strasznie dużo tutaj rozwodów, zdrad i tym podobnych. Ale może to i dobrze, przynajmniej jest jakaś różnorodność. Fascynuje mnie szczególnie Demi, pięknie opisujesz jej charakter!
Pozdrawiam, @luvtommo
i-love-you-boo-bear.blogspot.com
uwielbiani bohaterowie, świetny styl pisania, śliczny nagłówek. zakochałam się w tym opowiadaniu *--------*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to opowiadanie i szczerze mówiąc jestem bardzo zainteresowana rozwinięciem tej historii;*. Czekam na NN<3
OdpowiedzUsuńAle to wciąga ;ooo
OdpowiedzUsuńSpotkanie Nicholasa i Demetri było... cóż. Krótkie! :D
OdpowiedzUsuńWidok jaki zastała Demi tj jej matkę i jej nowego partnera mógł być na prawdę szokujący dla dziewczyny. I taki był:( Demi na pewno czuje się oszukana i zdruzgotana całą tą sytuacją. I tu się okazuje że zarówno Nicka jak i Demi zaczęło coś łączyć. Ich rodzice się rozstają. Czyżby to miało ich do siebie zbliżyć? Nie spodziewałam się tego. Wcale. Oj zaskakujesz kuzynko. Zaskakujesz baaardzo!